Warning: count(): Parameter must be an array or an object that implements Countable in /wp-content/plugins/q-and-a/inc/functions.php on line 252
Warning: Declaration of SLB_Content_Handlers::get() should be compatible with SLB_Base_Collection::get($args = NULL) in /wp-content/plugins/simple-lightbox/includes/class.content_handlers.php on line 0
WAKACYJNE WIRUSY – jak przygotować się do wyjazdu cz. II
Pisaliśmy już o tym, co ze sobą zabrać, jak wyposażyć się na wypadek upałów, a jak na okoliczność deszczu, ale prócz tego wszystkiego bardzo ważne jest też odpowiednie przygotowanie psychiczne.
Każda mama powinna sobie uświadomić to, że w nowym miejscu organizm dziecka przez pierwsze kilka, a nawet kilkanaście dni zmaga się z nowymi warunkami, całkiem innymi niż te, do których był przyzwyczajony. To zupełnie inne ciśnienie, inna wilgotność, inna zawartość tlenu i innych gazów w powietrzu, inne wirusy, inne bakterie czy grzyby, inne potencjalne alergeny i wreszcie inna dieta, a także, co niemniej ważne inne, obce otoczenie, obcy pokój, obce podwórko, obcy ludzie itp.
Zaadaptowanie się do tych nowych warunków wymaga, w przypadku czynników klimatycznych – przestrojenia wewnętrznych mechanizmów regulacyjnych, w przypadku mikroorganizmów czy alergenów – rozpoznania i wytworzenia odporności, w przypadku diety – dostrojenia układu pokarmowego i trzeba się jeszcze przyzwyczaić psychicznie, co dla niektórych dzieci jest najtrudniejsze, zwłaszcza tych, które rozstały się z mamą i przyjechały np. z babcią.
Te wszystkie procesy adaptacyjne pochłaniają masę energii i dlatego dzieci, zwłaszcza osłabione czy przewlekle chore (tzw. chorowite) bardzo często są po przyjeździe „nieswoje”, marudne i podatne na infekcje.
Dlatego zaleca się pobyty dłuższe niż tydzień, gdyż pierwsze kilka czy nawet kilkanaście dni to aklimatyzacja, a dopiero potem zachodzi wzmacnianie i budowanie odporności na cały następny rok.
Poza tym klimat morski działa bardzo silnie bodźcowo, co oznacza m.in. że stymuluje reakcje oczyszczania i uzdrawiania organizmu. Utajone przewlekłe stany zapalne zaostrzają się dążąc do oczyszczenia i uzdrowienia chorego narządu. Pojawiają się wydzieliny, które nie są niczym innym jak próbą wydalenia z organizmu martwych bakterii, grzybów, toksyn itp. a także wilgoci, która atakuje nad morzem dzieci i dorosłych.
Dość często pojawia się katar, kaszel, ból gardła, ucha albo wymioty czy też biegunka i nie należy tych objawów blokować. Najlepiej przeczekać, zwykle same ustępują, a u dzieci z uszkodzoną odpornością (np. po wcześniejszej antybiotykoterapii czy, co gorsza, leczeniu sterydami) wspierać naturalnymi metodami, na czele których stoi dieta alkalizująca oczyszczające zioła.
Nie należy zmuszać do jedzenia dziecka, które nie ma apetytu, ale jest bardzo w ważne, aby je poić najlepiej czystą alkaliczną wodą. Kaszka jaglana na wodzie jest doskonałym środkiem pomagającym zwalczyć wilgoć i infekcje. Jeśli dziecko się poci trzeba je chronić przed przeciągami. Powszechnie dostępne, bardzo skuteczne naturalne środki/zioła wspierające procesy oczyszczania z toksyn i czynników infekcyjnych:
Jeśli uda się przetrwać bez interwencji farmakologicznej dziecko wyjdzie z „choroby” wzmocnione i uodpornione. Podanie antybiotyku, czy innego środka chemicznego, prowadzi do dalszego osłabienia odporności i zatrucia toksynami.
Pamiętajmy – układ odporności nie ma innej możliwości ćwiczenia się i wzmacniania, jak tylko przez kontakt z coraz to nowymi okolicznościami, bakteriami, wirusami, alergenami itp. Na tym właśnie polega hartowanie.
Dziecko nigdy nie nauczy się chodzić, jeśli cały czas będziemy nosić je na rękach. Podobnie jest z antybiotykoterapią.
I jeszcze jedno: nie spodziewajmy się cudownych efektów u dzieci, które z jednej strony uzdrawiamy klimatem morskim, spacerami itp. a z drugiej – wpędzamy w chorobę zakwaszającą, niezdrową dietą mięsno-nabiałową. Jeśli chcemy podawać dziecku mięso, to maksimum 2-3 razy w tygodniu a nie 2-3 razy dziennie. Jeśli nabiał, to podobnie. I nie ze sklepu tylko od ekorolnika, bo sklepowe to mega dawka toksyn. I nabiał nie krowi tylko kozi. A chlebek żytni lub jakikolwiek inny, a nie pszenny, który zatruwa zmodyfikowanym genetycznie glutenem, a więc u nas dieta D a nie A. (lub B, C, E, F). Dieta A jest w ofercie tylko ze względu na osoby, które chcą spędzić nad morzem tanio dłuższy okres czasu, a nie są zainteresowane zdrowym żywieniem lecz oczekują typowej diety „wczasowej” typu białe pieczywo z wędliną na śniadanie, zupa i schabowy na obiad i pizza na kolację. Są to np. towarzyszące dzieciom babcie, które maja swoje długoletnie nawyki żywieniowe i nie chcą ich zmieniać, ale dla dzieci nie jest to dieta odpowiednia. Nawet jeśli tak się żywią w domu, warto w czasie pobytu skorzystać ze zdrowszej kuchni.
dr Anna Sosnowska
maj 21, 2013 wtorek at 9:38 am